Bezimienny mag musiał zapuścić się w góry jeszcze raz. Pierwszy raz był tam przeszło rok temu. Przy okazji miał do wykonania wiele zadań – ogniste puchary, Xardas i takie tam. Potyczka ogólnie rzecz biorąc na poziomie. I to wysokim poziomie. W górach orki, dzika zwierzyna ale i pomocnicy za których ów mag mógłby oddać wiele – koniec końców – skoczył by za nimi w ogień. Apropo ognia – w górach jest też kopalnia i kuźnia – gdzie można wykuć naprawdę porządne rzeczy. Rozgrzewa wszystko…
Teraz dane mi było zagrać z dodatkiem. Z jednej strony ułatwia, z drugiej utrudnia. Poprawki są z jednej strony kosmetyczne, z drugiej strony – dość poważnie mieszają w fabule, która jednak koniec końców prowadzi do (niestety) tego samego. Ułatwia, bo poprzednim razem mag miał za przeciwnika szamana uzależnionego od ziół rosnących w okolicy. Umiał on z nich przyrządzić bardzo silne mikstury, które poważnie na niego wpływały. Przygotowywał również czary – pozwalające kontrolować innych. Na szczęście efekt tych czarów z czasem mijał i opętani nimi wracali do zdrowia. Mieszkał on w swojej chacie, a pochodził z odległego świata – gdzie nie znane były dobre maniery i wychowanie w bogobojności.
Tym razem szaman został zastąpiony… wojownikiem. Wojownik jak to Bezimienny się dowiaduje – to mężczyzna honorowy, waleczny, wielkiego serca. Wykształcony i wybitnie zaradny. Niestety. Poprzeczka zatem została postawiona znacznie wyżej, gdyż o ile z szamanem poradzić sobie można było prosto – zasadniczo w pewnym momencie był tak „upalony” że nie był w stanie uchylać się od ciosów – trzeba było tylko poczekać, o tyle z Wojownikiem (specjalnie piszę przez duże W – gdyż faktycznie poważna z niego postać i jako gracz mam do niego szacunek) sprawa nie potoczy się tak łatwo. Wygrana bądź przegrana może podzielić całe klany. Które dużo się nie zmieniły. Tak jak poprzednio są to – Klan Wilka, Młota i daleko na północy Klan Ognia. O ile poprzednim razem mag mógł wykorzystać dogodną sytuacje – wykorzystać efekt zaskoczenia, o tyle tym razem nie było w ogóle takiej opcji.
Jak się to skończy zdradzić… nie zdradzę, ale na początku wpisu już i tak powiedziałem za dużo.
Dodaj komentarz