Monthly Archives: maj 2009

System

Posted by Adam on 24 maja, 2009
Absurd, Komputery, Linux, Prywatne / No Comments

Dzisiaj zrobiłem sobie takie postanowienie „noworoczne”. Co prawda system i oprogramowanie mam w pełni legalne, już od dawna nie używam piratów (tak wiem – to dość dziwne) ale niestety licencje jaką mam to z jednej strony Technet, który wyklucza użycie komercyjne, z drugiej strony MSDN… który dla odmiany też wyklucza użycie komercyjne.

Koszt XP Professional to co prawda tylko 300 zł a czasem taniej, ale trochę głupio mieć 3 licencje :) Do tego dochodzi Office, Visual Studio i robi się już całkiem pokaźna suma. Znalazłem wyjście z tej sytuacji. Inwestycja w Linuksa. Postawiłem Kubuntu – i wracam „do korzeni”. Bedzie dość dużo konfiguracji, ale co tam. Partycje w końcu ułożone z sensem, system zaktualizowany, i dopasowany do moich potrzeb, i pozostaje szukanie zamienników. Mono jest, OOo jest szukamy czegoś w zamian Visuala. Coś co jest równie dobre!

2 plus 2

Posted by Adam on 23 maja, 2009
Śmieszne, Zabawne / No Comments

Wyższa matematyka jakby nie patrzeć. Zawsze mnie uczono że to 4…  no dobra nie zawsze, ale liczą się chęci :-)
Ewentualnie 2+2=5 bo tyle chce usłyszeć pracodawca. Kilka dni temu wystartował nowy serwis. Idea taka sobie – zbierać z sieci śmieszne wypowiedzi. Śmieszne dla geeków/informatyków/matematyków/fizyków ogólnie tych myślących inaczej – bez obrazy Panowie i Panie(których w tej grupie jest garstka). Mowa o serwisie www.roflcopter.pl

Dzisiaj podczas porannej pRaSSówki natrafiłem na:

Ile jest 2+2?

Polonista: 4, cyfro ty moja

Inżynier:4

Nawigator: 4,5 z poprawką na wiatr

Kelner: 5zł plus napiwek

Informatyk: 100

Matematyk: jeszcze chwilkę…

Server Crash

Posted by Adam on 15 maja, 2009
Serwery / No Comments

Dzisiaj po 3 miesiącach przytrafił się pierwszy wypadek na serwerze. Nie bardzo wiem co zaszło, w logach nic nie ma. Najbardziej prawdopodobną przyczyną było nieprawidłowe wyprzedzanie się pakietów. Łącze mam symetryczne 100/100 więc zapewne co sprytniejsze pakiety zaczęły wyprzedzać na trzeciego na podwójnej ciągłej. I… bum. Coś zaskrzypiało, coś pomrugało i zgasło. Ewentualnie mogło to być spowodowane ilością dziur powierzchni dysku. Pakiety się ganiały, jeden wpadł w dziurę lub najechał na muldę i katastrofa gotowa.  Ekipy budowlane już sprawę wyjaśniają. Została powołana specjalna komisja do zbadania co zaszło. Na efekty ich pracy jednak przyjdzie nam poczekać kilkanaście miesięcy, a może i nawet lat. Należy tutaj dodać, że cały bałagan został już posprzątany. Wszyscy ranni wylądowali bezpiecznie w okolicznych szpitalach, i nikt poważniej nie ucierpiał. Owszem parę pakietów straciło życie, ale ze swojej własnej winy. Nie żal mi ich….

Google Chrome

Posted by Adam on 15 maja, 2009
Google, Internet, Przydatne / 2 komentarze

Czas najwyższy nadszedł. Wczoraj zainstalowałem Google Chrome. Uznałem że jest już najwyższa pora by to cacko przetestować. I przetestowałem. A w zasadzie testuje do teraz bo mi się spodobał. Plusy i minusy znajdziecie niżej.

On-Instalacja!

Na początku zaskoczył mnie trochę proces instalacji. Wchodzimy na stronkę, www.google.pl/chrome, klikamy Pobierz, akceptujemy licencje i… od razu włącza się instalator. Bez pytania o adres instalacji i inne pierdoły (u mnie nie zapytał) przystępuje do pobierania danych z neta.

chrome_install

chrome_install2

Continue reading…

Ostatnie przemyślenia…

Posted by Adam on 11 maja, 2009
Na poważnie, Prywatne / No Comments

… już sam tytuł mnie zastanawia. Bez czytania!  W jakim znaczeniu są to ostatnie przemyślenia? Znaczeń przecież może być wiele – ba nawet bardzo wiele (ze względu na mój CZAS – nie będę ich wszystkich opisywał). Ostatnie czyli że chce sie zabić i są to moje ostatnie, albo postanawiam już więcej nie myśleć  więc uznaję je za ostatnie, a może chodzi o czas? Ten upływający. Czas który ponoć (jeszcze tego nie zweryfikowałem) leczy rany. Choć po jednym z wpisów na pewnym blogu który jednak odwiedzam dość regularnie(nie zważając na czas który upłynął), można wywnioskować że czas leczy rany i nawet dobrze mu idzie!

a jak to działa?

Wydaje mi się że na efekty działania czasu (leczenia ran) wpływ mają chyba strefy czasowe. Te których to na ziemi jest 24… co 15 stopnie… wiecie podstawa na geografii. Inna strefa, inaczej czas leczy. Tak to chyba działa. Ja nie sprawdziłem, więc jeśli ktoś to zweryfikuje, czekam na informacje. Apropo czasu… ja rozumiem że są różnice „w poprzek”. Prawda.. inny czas w Katowicach, inny w Paryżu. Ale żeby to działało „pionowo”. Chyba po prostu świat idzie do przodu, a ja za nim nie nadążam. Żeby czas był inny u mnie, na północy (w księstwie), i na południu(tam gdzie mają największy w Polsce dworzec kolejowy)? No bez jaj. Ziemia się owszem troszkę przekrzywia w te i wewte, ale to nie pociąga za sobą chyba aż takich konsekwencji…

Konsekwencje

… ale czego? Dzisiejszego wyjazdu do Kopernika? Malwinę bolą żebra, p.Kasia się na mnie po-wkurzała że jej przeszkadzałem, po-zlewaliśmy z Lidką, a poza tym zmarnowany czas. Konsekwencje ostatnich miesiecy? Pójdę do piekła, (grozili mi też więźniem – ale chyba mnie nie wsadzą – w sumie pikuś w porównaniu z piekłem), na szczęście skończył się pobór, bo książeczkę mam niepodpitą od 1.5 roku (mam zaświadczenia że studiują, ale nie miałem owego czasu by to podrzucić do WKU – oficjalnie i tak jestem przeniesiony do rezerwy). Z takich najbliższych konsekwencji – ból brzucha po wczorajszej pizzy z Maximusa. Nie była zła, ale nie umywa się do pizza hut czy tym bardziej do tej z Kanionu.

Future Simple

To była przeszłość. A co z przyszłością? Ha.. to dopiero niespodzianka.



Poland Developer Group – Historia Prawdziwa

Posted by Adam on 09 maja, 2009
Głupota, Microsoft, PDG, Prywatne / 3 komentarze

Dawno nic nie pisałem. Nie miałem pomysłu na wpis.Wymyśliłem… Myślę że wiele osób może taka tematyka zainteresować. Opisze tutaj tyle ile wiem o całej sytuacji, strukturę organizacji, to co się w ostatnich tygodniach dowiedziałem od Liderów Grup i jeszcze parę moich spostrzeżeń.

Początki działalności…

Pomysł stworzenia Stowarzyszenia (będę na zmianę używał określenia PDG/stowarzyszenie/organizacja – dla wygody) Poland Developer Group, wpadł nam do głowy jeszcze w Liceum. Chodziliśmy do jednej klasy – ja, Mateusz i Michał. Ja zajmowałem się tam wtedy ogólnie pojętą informatyką. Uczeń robiący wszystko co było do zrobienia ze sprzętem, opieką nad 2 serwerami w Koperniku i kilka innych rzeczy. Michał od 1 klasy kojarzył się całej szkole z Microsoftem. Wyraźnie było widać jego zainteresowanie. Co więcej kiedyś w Koperniku żartowaliśmy że jako jedyne LO mamy 3 dyrektorów (Michał jako trzeci). Na stronie głównej było jego zdjęcie certyfikaty i inne takie. Jakby nie patrzeć Wybijał się (przez duże W) ponad normalnych uczniów i wiedzą i zainteresowaniami. Z tego co wiem miał do perfekcji opanowany C# i inne 'technologie MS’ – mowa ogólnie o wszystkim co związane z korporacją. Kiedyś się zebraliśmy i postanowiliśmy jakoś zaczać działać. Wiedzieliśmy że Michał ma kontakty w MS, więc czemu nie zaryzykować. Wtedy byłby to dla nas świetny wpis w CV. W zasadzie nic więcej…

Organizacja powstała jakoś w połowie pierwszego semestru. Założenia: organizujemy szkolenia, konferencje, prowadzimy konferencje, szerzymy ogólnie wiedzę społeczeństwa n.t Microsoftu i ich technologi /oprogramowania etc. Aby założyć stowarzyszenie potrzebne nam było 15 osób. Ja Michał i Mateusz to 3… brakuje 12. Od początku Michał upierał się by działała tam jego mama. Wydawało nam się to dziwne, ale… w sumie skoro bardzo tego chciał to czemu nie. Dobrze jest mieć kogoś dorosłego (dorosły != pełnoletni). Rozpoczęły się poszukiwania chętnych. Ja pytałem u mnie na uczelni znajomych, mój przyjaciel u siebie na Politechnice. Koniec końców uzbieraliśmy owe 15 osób… na papierze. Taka dygresja – jest w PDG jeden chłopak którego w życiu na oczy nie widziałem.

Pierwszy projekt…

Zebraliśmy sie w większości na pierwszym „walnym zgromadzeniu” – bez p. Marty (mamy Michała) i owego kolegi o którym pisałem wyżej. Wszyscy zaznajomili się ze statutem, poznali się, trochę pogadaliśmy i.. zaczęliśmy myśleć od czego zacząć. Pierwszą rzeczą było zorganizowanie pierwszego spotkania ŚRGM. Było to gdzieś w okolicy ul.Wyszyńskiego. Nie pamiętam już jak się ten budynek nazywał. Coś związanego ze szkoleniami – nieważne. Zaproszenie goście z MS. Kilka szkoleń, turniej w Guitar Hero itp. To był taki dziewiczy projekt. Wypalił.

HHH, HCL i takie tam…

Jako że był to okres premier WS2008, SQL Server 2008 oraz Visuala postanowiliśmy zrobić jedną z tego typu premier. Na początku zostaliśmy zaproszeni na konferencję HHH w Altusie organizowaną przez MS. Mogliśmy podpatrzeć co i jak zrobić, czego się wystrzegać, na co uważać. Na wzór tej postanowiliśmy zrobić własną regionalną HCL…

Michał nas zarejestrował, podaliśmy potem swoje dane i czekaliśmy na paczki promocyjne/startowe. Było szukanie sponsorów, umawianie prelegentów, załatwianie cateringu, budynku, łącza od Crowleya i naprawdę wielu innych rzeczy. Standardowa konferencja. Cel: Dąbrowa Górnicza, termin: 9 maj (tej daty chyba do końca życia nie zapomnę), 500 osób, 3 sesje równoległe, cały dzień dobrej zabawy, poznawania ludzi, zdobywania kontaktów. Wieczorem spotkanie pokonferencyjne w jednym z Katowickich klubów (Grzesznicy w niebie jak mnie pamięć nie myli).  Wszystko się udało. Były drobne zgrzyty typu braku punku medycznego który na szybko załatwiałem od zaprzyjaźnionej grupy ratownictwa medycznego, ochrona… itp :) Wypaliło, konferencja się odbyła i była naprawdę na bardzo wysokim poziomie.

Pierwsze problemy…

Po konferencji przyszedł czas by się spotkać, i… obgadać co było ok, co zawaliliśmy, ogólnie to podsumować. Należy dodać że przed konferencją już się zaczęły kłótnie. Ustalane było, że Michał rozdziela zadania. Na ustaleniach się skończyło. Nikt z grupy nie otrzymywał zadań, za to słyszeliśmy że nic nie robimy. Po konferencji na spotkaniu w Koperniku (zawsze się tam zbieraliśmy – za free, duże sale, dostęp do neta) była pyskówka i to nie mała. Grupa się podzieliła na zwolenników zachowania Prezesa (czyt. po jego stronie został tylko Mateusz) i resztę. Zasadniczo było 3 vs reszta świata (Michał, jego mama i Mateusz). Od czasu tego spotkania kontakt z Michałem urwał się prawie całkowicie. Prawie bo….

Światełko w tunelu… czyli nadjeżdżający pociąg.

Po 5 miesiącach (na początku września) bez jakiegokolwiek kontaktu, postanowiliśmy się zebrać i coś zrobić. Szybkie zebranie w Koperniku, i ustaliliśmy że trzeba się wydostać z organizacji. Zebranie oczywiste było bez Michała i Mateusza. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili że to najlepsze wyjście… i na stwierdzeniu się skończyło. Tylko ja, Ada i jej koleżanka faktycznie zaczęliśmy coś robić by nie mieć nic wspólnego z PDG. Michał oczywiście nie miał dla nas czasu. Telefonu nie odbierał, na gg nie odpisywał a w domu go oczywiste nie było. Po spotkaniu jakieś 2 tygodnie dowiedziałem się że „już nie jestem członkiem org”. Dowiedziałem się tego od Tomka. Od razu odezwałem się do Michała i usłyszałem „skoro już wiesz to nie mamy o czym rozmawiać”. I na tym się skończyło. Kontakt urwał się definitywnie do czasu…

Decydujące starcie….

W tym akapicie należy dodać że w stowarzyszeniu był/jest mój przyjaciel Kuba. Jeszcze w trakcie działalności zlecił Michałowi wykonanie pewnej witryny. Przelał mu kasę za serwer… i na stronę czekał przez 3 miesiące. Nie doczekał się, więc logicznym jest że postanowił kasę odzyskać. Zwrócił się do mnie by po 1 zrobić w końcu tą stronę, po 2 by jakoś skontaktować się z prezesem. (Strona powstała w kilka godzin, i chodzi do teraz – jako dygresja). Kilkanaście razy jeździliśmy do Michała i za każdym razem otwierał na jego tata mówiąc że Michała nie ma. W końcu się udało. 2 grudnia mieliśmy szczęście. Ja miałem ze sobą podanie o formalne wypisanie mnie ze stowarzyszenia. Moje i Ady. Po kilkunastu minutach negocjacji i postraszeniu Michała konsekwencjami prawnymi typu ograniczanie wolności osób wbrew ich woli i karze jaka za to przysługuje dostaliśmy uprawnione podpisy. Jego i p.Marty, dwie pieczątki i magiczny dopisek „korespondencję przyjąłem”. Miałem nadzieje że to już koniec… nic bardziej mylnego.

[brak pomysłu na tytuł – bo po prostu ręce opadają]

Kilka tygodni temu przeglądałem Google Analitics podpięte pod tego bloga. Zainteresowała mnie fraza… ale nie będę tego drugi raz opisywał. Tutaj macie ten wpis…. Popełniłem tam pewną gafę za którą przepraszam. Aktualizacja pojawiła się po prawie tygodniu, jak tylko dostałem informacje o moim błędzie. W zasadzie nie był to błąd, ile chyba zły dobór słów i mógł wprowadzić w błąd. Poprawkę zawdzięczam Anecie Sidorowicz – liderce Warszawskiej grupy. Rozwinęła się znajomość, i dzięki niej poznałem innych liderów. W wielkim skrócie. Dowiedziałem się że w rozdzielaniu funduszy miedzy grupy uczestniczyło PDG, i grupy regionalne zostały z niezapłaconymi fakturami. Smaczku temu dodaje, że na samym początku działalności była debata na ten temat. Michał był w Warszawie rozmawiał tam z kimś etc. W każdym bądź razie jako PDG ustaliliśmy, że nie wchodzimy w to, bo to za duża odpowiedzialność. Koordynowanie grup regionalnych. Teraz dowiedziałem się, że jednak org odpowiadała za fundusze grup…

Koniec końców…

Już po fakcie dowiedziałem się o całej sytuacji z konferencją Techfest. Michał zerwał kontakt również z Mateuszem, gdy ten mu zwrócił uwagę, że pieniądze na koncie są na konferencję – żeby ich nie wybierał. Od tego czasu nie ma żadnego kontaktu z szefem. Komórki milczą, stacjonarka nie odpowiada, otwiera jego tata, a Mateusz został z niezapłaconymi fakturami… między innymi za telefon.

Kasa zniknęła, Mateusz złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ktoś z forum WSS o którym pisałem we wpisie do którego linkowałem wyżej też tak postąpił. Nieoficjalnie wiem, że pozwów jest więcej.

Ja wykosztowałem się na prawnika, żeby dowiedzieć się co mi grozi za coś czego nie zrobiłem – w jakim stopniu odpowiadam za postępowanie Michała. Na szczęście nie odpowiadam, owy papierek mnie chroni. Dodatkowo konto w banku z którego zniknęły pieniądze było założone już „po mnie”, i założone jest tylko na Mateusza, Michała i jego mamę.

Tak to wygląda od środka, od tej drugiej strony.  Też pokrzywdzonej, bo jak nazwać ludzi którzy zaufali w dobre intencje, a teraz będą ciągani po sądach?!