Po prawie tygodniowej przerwie udało mi się uporać z tym przybytkiem rozpusty. Chochliki zadomowiły się tu na dobre, i ciężko było w ogóle zaproponować im by jednak zmieniły miejsce pobytu. Cóż widać dobrze im u mnie. Udało się jednak, i już sobie poszły. Teraz siedzą u znajomego, ale… na razie jeszcze ich nie zauważył. Licho go wie kiedy się zorientuje że ma pod dachem takie łobuzy.
Przekonałem się, że pułapki na myszy nie działają na chochliki. W tym momencie przypomina mi się dowcip:
Noc. W kuchni ze skrzypieniem otwierają się drzwi lodówki. Wychodzi z niej spasiona mysz, w jednej łapie trzymając prawie kilogramowy kawał żółtego sera, a drugą ciągnąc za sobą wielkie pęto kiełbasy. Idzie do pokoju skąd rozlega się potężne chrapanie gospodarzy i taszczy ten cały majdan przez środek izby w stronę szafy, pod którą ma wejście do swojej nory. Już jest przed wejściem, gdy w świetle księżyca dostrzega pułapkę na myszy, a na niej malutki kawałeczek słoninki. Mysz kręci z dezaprobatą głową i mruczy pod nosem:
– Jak dzieci, kurwa, jak dzieci…
Także tym razem obeszło się bez ofiar. No może z jednym wyjątkiem, ostatnie kilka wpisów na 99% pojawi Wam się ponownie w RSS, ale sorry Winetu – nic na to nie poradzę.
A tak poza tym powstało coś nowego… coś fajnego… coś – o co raczej mnie nie podejrzewacie. A jak już znajdziecie to COŚ, to możecie sobie to pooglądać. Aktualizować się będzie co kilkanaście dni – może częściej może rzadziej. Nie wiem jak będę stał z czasem.
Podpowiedź pierwsza:
Nie każdemu się to podoba, lecz większość zastanawia się w jaki sposób zostało to zrobione.
Dodaj komentarz