W necie zawrzało. Internet jest wkurzony, zły, zawiedziony, roztrzęsiony i można by takie epitety walić przez godzinę. Słowo cenzura wywołuje takie stany chyba u wszystkich NORMALNYCH internautów. Pisząc „normalnych” mam na myśli osoby świadomie korzystające z sieci. Nie liczę osób mających powyżej 500 znajomych na NK, piszących słEeTashN3 blogi oraz polityków.
Od tych ostatnich to wszystko wyszło. A w sumie jak się głębiej zastanowić to od nas to wyszło. Od Internautów. Ale chyba tych „nieskalanych intelektem”. Którzy to mądrze opublikowali informacje o sieci TOR. Bo chyba od tego się to zaczęło, a jeśli nie od tego, to taka informacja tylko spotęgowała obecne nastroje. Rządzący chcą bowiem wprowadzić coś znanego i popularnego w Chińskiej Republice Ludowej – cenzurę. Ale jako że my jesteśmy cywilizowani, to nie nazwiemy tego po imieniu, tylko stwierdzimy że „dbamy o bezpieczeństwo naszych obywateli”, oraz dbamy o dobro (bezpieczeństwo) naszych dzieci. Siatka pedofilii, hakerów, złodziei, a po dzisiejszym doniesieniu o chłopaku który nie wytrzymał presji – znacie Strzegomskie Kurewki? – także i morderców. Trzeba ten nieludzki proceder ukrócić, i wprowadzić Rejestr stron zakazanych/zabronionych – jak zwał tak zwał – CENZURĘ.
Pojawia się teraz oczywiście debata – bo najważniejsze to „rozmawiać”. Kit tam z rozmową, kiedy do niczego ona nie potrzebna, bo rząd i tak to zaklepie, ale są 2 deski ratunku. Ale o tym później. Obrywa się Maćkowi Budzichowi, za to że będzie prowadził debatę, z drugiej strony obrywa się rządzącym – co akurat nikogo nie dziwi, a z trzeciej strony najbardziej oberwiemy MY. Poleciało ostatnio wieeeeeeeeele ostrych słów pod adresem organizatora. Zmieszano go z kurwami sprzedajnymi dziwkami etc. Polecam przejrzeć komentarze: http://zapytajpremiera.mediafun.pl/?p=48. Może ludzie chcą zająć jego miejsce? I samemu pogadać z premierem? Tylko znów – co to da? Jeśli by posadzono samego Charyzjusza Chakera, i miał za zadanie shakować strony rządowe, zmienić zapisy w ustawie etc to chyba mało by to dało – o ile w ogóle by się tego podjął?
Wyżej wspomniałem o 2 opcjach ratunkowych. Tak jak w Milionerach. Pytanie do publiczności to tutaj już odpadło – bo rząd sie z nami nie liczy, więc jest jeszcze pół na pół – jak rządzący Donald to klepnie, to szefujący Jarosław na złość koledze to odrzuci – mamy pół na pół. Ale to raczej nie przejdzie bo PIS też chyba chce nas kontrolować.
A druga opcja – telefon do przyjaciela. Przyjacielem może być trybunał konstytucyjny. Może ustawa nie przejdzie bo narusza naszą wolność i prywatność? Oby tak sie stało. W innym wypadku…
No właśnie co w innym wypadku? „Wpaść” będzie prosto, wyplątać się będzie „trudno”. Oba określenia nie oddają prawdziwego rozmiaru tej ustawy. Swego czasu chyba wypowiadali się operatorzy (o ile mnie pamieć nie myli) że wprowadzenie tego przepisu w życie jest kosmicznie drogie. Gigantyczne zużycie zasobów (przestrzeni dyskowej). logowanie wszystkiego. Adresu źródłowego, docelowego, czasów, dat, danych o abonencie, numerów lini itp. (a dodatkowo może uda się wyłapać w logach jakieś bonusy? ). Rząd ma to gdzieś – operator ma się zająć zablokowaniem danego adresu (chyba do 6 godzin od czasu wpisania do rejestru). Powstają już pomysły 6 godzinnych usług hostingowych, specjalnie przygotowane dDNSy etc.
Inaczej do tego podchodząc – w jaki sposób chcą to technicznie zablokować? Przeciętnemu Kowalskiemu wytną „onet.pl” na dnsie i już po problemie. Bo przeciętny Kowalski ma Neostrade/Net24 i inne aDSLe, używa DNSa przydzielonego przez operatora, co więcej nie wie nawet co to za ustrojstwo. Wątpię żeby filtrowali calutki ruch sprawdzali adresy docelowe itd. bo to zaś zakrawa na Echelon. Swoją drogą od czego wtedy jest proxy online i inne wynalazki. Osoba wiedząca jak to działa bez trudu to „obejdzie”, więc nie ma się czym przejmować. Problemem jest tylko sam fakt, że musimy szukać takich rozwiązań, bo państwo i rządzący którym zaufaliśmy wprowadza w życie takie bzdurne przepisy.
A inną opcją jest ten TOR od którego wyszedłem. Jego jak zablokują? Przepuszczą atak na serwery – sieć jako „taka” będzie działać, ale strony w niej nie? Widzę to w czarnych barwach. Od zawsze wiadomo, że potrzeba matką wynalazku. I chyba się jeszcze nie zdarzyło żeby technicy operatora przechytrzyli kogoś „potrzebującego” dostać się w jakieś miejsce – wejść na jakąś stronę. Jest opcja która działa. A nawet dwie. Wyciągnąć kabelek z gniazdka, lub wyłączyć serwer. Ale tą druga w ostatecznym rozrachunku można się sprowadzić do tej pierwszej… Poza tym kontrolowanie sieci – to stwierdzenie powoduje u mnie na twarzy takie dziwny wyraz. Ni to śmiech, ni to zażenowanie. Wielu próbowało kontrolować Internet… a ilu się to udało?
Dodaj komentarz