Nie wkurza Was jak staracie się nawiązać kontakt z kimś, a ta osoba was olewa na maksa?* Odpowiedź: tak… mnie też. A co byście zrobili jak jeszcze bezczelnie „ni z tond ni zowąd” będzie od was chciał przysługi, informacji, pomocy, podwiezienia etc?
I to jest cała sprawa. Postanowiłem sobie dawno, (i nie tak jak moja była myśli – że postanowienia nie umiem dotrzymać :P ) i udaje mi się perfekcyjnie je utrzymać, że nie będę pomagał w takiej sytuacji. Choćby się świat walił jak w 2012 – gdzie to kilka razy limuzyną uciekają z nad skraju przepaści, samolotem znad wulkanu itp. Nie i koniec. A wpadajcie w te wulkany – wy człowieki-nie-dobre.
Ok. Sprawa pierwsza zaliczona. Takie trochę gorzkie żale, ale co tam. :-) Nie zwalniając tempa lecimy dalej.
Drugi temat jest bardzie złożony. A w zasadzie bardziej prosty. Powiedział bym płytki – cały czas nie jebiąc za bardzo po tej osobie. Oj już się wygadałem że to o „osobę ” chodzi. Za Majewskim – nieśmieszny żart prowadzącego: „Amerykańscy naukowcy odkryli że genotyp kobiety jest w 90% zgodny z ludzkim?”.
A co z tymi 10%? Albo się zapodziały całkowicie gdzieś w otchłani, albo zgodne nie są. W TYM konkretnym przypadku chyba się zapodziały. I akurat przypadały na rozwój(dziedziczenie) intelektu. Bo przyznam szczerze że naprawdę nie razi mnie jego blask. Co mnie widzi to zagadać musi. „HeeeeJkA CiO TiAm u CiEbIe DziUbaSkU SłyChaĆ?”. Teraz sobie pomyślicie co to mam za znajomych. No właśnie. Znajomych, nie kolegów, nie przyjaciół. Znajomych. A ich tak jak rodziny się nie wybiera. Wracając do pytania – i co na nie odpisać? Można użyć jeszcze cyferek i znaczków – wtedy się dogadamy! Tylko w trakcie rozmowy dość często muszę „spadać”** bo tego się naprawdę nie da.
* niedawno się nauczyłem nowego określenia – mianowicie „mieć na coś/na kogoś wyjebane”. Używa go coraz więcej osób. Mój kumpel nawet oficjalnie na FB jechał po wykładowcach. W sumie wolność słowa…
** najczęściej spada się jeść***. Rzadziej do pracy, na rower, do sklepu…
*** a jak juz jeść, to coś dobrego. 2 dni temu zaryzykowałem i kupiłem pizze 4y sery z biedronki za 6.99. Dokładnie tą samą która polecali na Wykopie kilka miesięcy temu. Sprawdzałem jak zmienił się stosunek żyjących użytkowników tego serwisu do osób które zadeklarowały się że ją zjadły – czy aby faktycznie nie jest zatruta etc. Test wypadł pozytywnie więc i ja spróbowałem. I przyznam, że to najlepsza pizza**** jaką jadłem. Extra dużo sera, super sos, wystarczająca ilość przypraw, i co najważniejsze – dużojej. BARDZO DUŻO. Prywatnie powiem że można ją posypać czymś ostrym, ewentualnie dosolić. jest PYCHA
**** kupiona w sklepach pokroju Lidl/Makro/Kaufland/Biedronka/Carrefour.
najlepszą pizzę to robię ja ! to mówisz , że ciśniesz te brzuszki ? :P szacun :P