Po prawie roku „współpracy”, zakończyłem działalność w organizacji/stowarzyszeniu – jakkolwiek by to nazwać. Działalność działalnością, ale sposób w jaki się dowiedziałem że już „nie działam” jest bynajmniej śmieszy… od Ościka, gdyż prezes Michał nie raczył mnie o tym poinformować. Ani mnie ani Ady. Mnie to nie ziębi ni parzy… bardziej śmieszy. Podejście do sprawy na poziomie podstawówki. Nie lubię Cię – nie chce się już z Tobą bawić – oddaj moje klocki. Organizacja się zapewne niestety nie rozpadnie, bo wcieli się w nią ludzi ze Śląskiej Grupy ale jak to było powiedziane w Nigdy w życiu Lejdis „nie mój cyrk, nie moje małpy…” Dziwi mnie tylko podejście Tomka, że chce coś tutaj jeszcze wyjaśniać. Swoją drogą i tak chcieliśmy się z tego wynieść, gdyż jak to miało miejsce w tym momencie prezes ma całkowitą władzę w org, i może zrobić WSZYSTKO za plecami członków. Że też jeszcze nie wpadł na pomysł żeby nałożyć obowiązkowe składki np po 50 zł miesięcznie na „realizacje celów statutowych”. Czekam tylko na potwierdzenie pisemne – i jestem wolny człowiek :)
Najlepszą metodą, żeby komuś dogryźć nie jest obrażanie go, poniżanie przy znajomych, różnego rodzaju plotki...
Dzisiaj dotarła przesyłka z firmy Canonical, w związku z tym spokojnie mogę zacząć akcję "Rozdaję...
Wyjaśnienie dla formalności – nie lubię nieporozumień. Nie sądzę, żeby współpraca była możliwa w obecnej sytuacji, bo próbowałem sprawę wyjaśniać wiele razy i jak grochem o ścianę – niestety. Twoje stosunki z Michałem nie wyglądają kolorowo i mam wrażenie, że Michał odgrywa się za to na innych. No ale to wszystko nie zmienia jednak faktu, że rozejść można się w zgodzie ;)
I tu masz racje… :) Na mnie sie nie wyżył to jedzie po Was. Kolega Toudi próbował, ale też nie bardzo wyszło… Ale już nie długo, podania są w drodze. Dla mnie w sumie najlepiej, bo już jestem wolny, o ile wierzyć na słowo. Poczekam co prawda na pismo, bo jednak zgodnie z prawem o wydaleniu musi mnie poinformować pisemnie.