Poland Developer Group – Historia Prawdziwa

Posted by Adam on 09 maja, 2009
Głupota, Microsoft, PDG, Prywatne / 1 Comment

Dawno nic nie pisałem. Nie miałem pomysłu na wpis.Wymyśliłem… Myślę że wiele osób może taka tematyka zainteresować. Opisze tutaj tyle ile wiem o całej sytuacji, strukturę organizacji, to co się w ostatnich tygodniach dowiedziałem od Liderów Grup i jeszcze parę moich spostrzeżeń.

Początki działalności…

Pomysł stworzenia Stowarzyszenia (będę na zmianę używał określenia PDG/stowarzyszenie/organizacja – dla wygody) Poland Developer Group, wpadł nam do głowy jeszcze w Liceum. Chodziliśmy do jednej klasy – ja, Mateusz i Michał. Ja zajmowałem się tam wtedy ogólnie pojętą informatyką. Uczeń robiący wszystko co było do zrobienia ze sprzętem, opieką nad 2 serwerami w Koperniku i kilka innych rzeczy. Michał od 1 klasy kojarzył się całej szkole z Microsoftem. Wyraźnie było widać jego zainteresowanie. Co więcej kiedyś w Koperniku żartowaliśmy że jako jedyne LO mamy 3 dyrektorów (Michał jako trzeci). Na stronie głównej było jego zdjęcie certyfikaty i inne takie. Jakby nie patrzeć Wybijał się (przez duże W) ponad normalnych uczniów i wiedzą i zainteresowaniami. Z tego co wiem miał do perfekcji opanowany C# i inne 'technologie MS’ – mowa ogólnie o wszystkim co związane z korporacją. Kiedyś się zebraliśmy i postanowiliśmy jakoś zaczać działać. Wiedzieliśmy że Michał ma kontakty w MS, więc czemu nie zaryzykować. Wtedy byłby to dla nas świetny wpis w CV. W zasadzie nic więcej…

Organizacja powstała jakoś w połowie pierwszego semestru. Założenia: organizujemy szkolenia, konferencje, prowadzimy konferencje, szerzymy ogólnie wiedzę społeczeństwa n.t Microsoftu i ich technologi /oprogramowania etc. Aby założyć stowarzyszenie potrzebne nam było 15 osób. Ja Michał i Mateusz to 3… brakuje 12. Od początku Michał upierał się by działała tam jego mama. Wydawało nam się to dziwne, ale… w sumie skoro bardzo tego chciał to czemu nie. Dobrze jest mieć kogoś dorosłego (dorosły != pełnoletni). Rozpoczęły się poszukiwania chętnych. Ja pytałem u mnie na uczelni znajomych, mój przyjaciel u siebie na Politechnice. Koniec końców uzbieraliśmy owe 15 osób… na papierze. Taka dygresja – jest w PDG jeden chłopak którego w życiu na oczy nie widziałem.

Pierwszy projekt…

Zebraliśmy sie w większości na pierwszym „walnym zgromadzeniu” – bez p. Marty (mamy Michała) i owego kolegi o którym pisałem wyżej. Wszyscy zaznajomili się ze statutem, poznali się, trochę pogadaliśmy i.. zaczęliśmy myśleć od czego zacząć. Pierwszą rzeczą było zorganizowanie pierwszego spotkania ŚRGM. Było to gdzieś w okolicy ul.Wyszyńskiego. Nie pamiętam już jak się ten budynek nazywał. Coś związanego ze szkoleniami – nieważne. Zaproszenie goście z MS. Kilka szkoleń, turniej w Guitar Hero itp. To był taki dziewiczy projekt. Wypalił.

HHH, HCL i takie tam…

Jako że był to okres premier WS2008, SQL Server 2008 oraz Visuala postanowiliśmy zrobić jedną z tego typu premier. Na początku zostaliśmy zaproszeni na konferencję HHH w Altusie organizowaną przez MS. Mogliśmy podpatrzeć co i jak zrobić, czego się wystrzegać, na co uważać. Na wzór tej postanowiliśmy zrobić własną regionalną HCL…

Michał nas zarejestrował, podaliśmy potem swoje dane i czekaliśmy na paczki promocyjne/startowe. Było szukanie sponsorów, umawianie prelegentów, załatwianie cateringu, budynku, łącza od Crowleya i naprawdę wielu innych rzeczy. Standardowa konferencja. Cel: Dąbrowa Górnicza, termin: 9 maj (tej daty chyba do końca życia nie zapomnę), 500 osób, 3 sesje równoległe, cały dzień dobrej zabawy, poznawania ludzi, zdobywania kontaktów. Wieczorem spotkanie pokonferencyjne w jednym z Katowickich klubów (Grzesznicy w niebie jak mnie pamięć nie myli).  Wszystko się udało. Były drobne zgrzyty typu braku punku medycznego który na szybko załatwiałem od zaprzyjaźnionej grupy ratownictwa medycznego, ochrona… itp :) Wypaliło, konferencja się odbyła i była naprawdę na bardzo wysokim poziomie.

Pierwsze problemy…

Po konferencji przyszedł czas by się spotkać, i… obgadać co było ok, co zawaliliśmy, ogólnie to podsumować. Należy dodać że przed konferencją już się zaczęły kłótnie. Ustalane było, że Michał rozdziela zadania. Na ustaleniach się skończyło. Nikt z grupy nie otrzymywał zadań, za to słyszeliśmy że nic nie robimy. Po konferencji na spotkaniu w Koperniku (zawsze się tam zbieraliśmy – za free, duże sale, dostęp do neta) była pyskówka i to nie mała. Grupa się podzieliła na zwolenników zachowania Prezesa (czyt. po jego stronie został tylko Mateusz) i resztę. Zasadniczo było 3 vs reszta świata (Michał, jego mama i Mateusz). Od czasu tego spotkania kontakt z Michałem urwał się prawie całkowicie. Prawie bo….

Światełko w tunelu… czyli nadjeżdżający pociąg.

Po 5 miesiącach (na początku września) bez jakiegokolwiek kontaktu, postanowiliśmy się zebrać i coś zrobić. Szybkie zebranie w Koperniku, i ustaliliśmy że trzeba się wydostać z organizacji. Zebranie oczywiste było bez Michała i Mateusza. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili że to najlepsze wyjście… i na stwierdzeniu się skończyło. Tylko ja, Ada i jej koleżanka faktycznie zaczęliśmy coś robić by nie mieć nic wspólnego z PDG. Michał oczywiście nie miał dla nas czasu. Telefonu nie odbierał, na gg nie odpisywał a w domu go oczywiste nie było. Po spotkaniu jakieś 2 tygodnie dowiedziałem się że „już nie jestem członkiem org”. Dowiedziałem się tego od Tomka. Od razu odezwałem się do Michała i usłyszałem „skoro już wiesz to nie mamy o czym rozmawiać”. I na tym się skończyło. Kontakt urwał się definitywnie do czasu…

Decydujące starcie….

W tym akapicie należy dodać że w stowarzyszeniu był/jest mój przyjaciel Kuba. Jeszcze w trakcie działalności zlecił Michałowi wykonanie pewnej witryny. Przelał mu kasę za serwer… i na stronę czekał przez 3 miesiące. Nie doczekał się, więc logicznym jest że postanowił kasę odzyskać. Zwrócił się do mnie by po 1 zrobić w końcu tą stronę, po 2 by jakoś skontaktować się z prezesem. (Strona powstała w kilka godzin, i chodzi do teraz – jako dygresja). Kilkanaście razy jeździliśmy do Michała i za każdym razem otwierał na jego tata mówiąc że Michała nie ma. W końcu się udało. 2 grudnia mieliśmy szczęście. Ja miałem ze sobą podanie o formalne wypisanie mnie ze stowarzyszenia. Moje i Ady. Po kilkunastu minutach negocjacji i postraszeniu Michała konsekwencjami prawnymi typu ograniczanie wolności osób wbrew ich woli i karze jaka za to przysługuje dostaliśmy uprawnione podpisy. Jego i p.Marty, dwie pieczątki i magiczny dopisek „korespondencję przyjąłem”. Miałem nadzieje że to już koniec… nic bardziej mylnego.

[brak pomysłu na tytuł – bo po prostu ręce opadają]

Kilka tygodni temu przeglądałem Google Analitics podpięte pod tego bloga. Zainteresowała mnie fraza… ale nie będę tego drugi raz opisywał. Tutaj macie ten wpis…. Popełniłem tam pewną gafę za którą przepraszam. Aktualizacja pojawiła się po prawie tygodniu, jak tylko dostałem informacje o moim błędzie. W zasadzie nie był to błąd, ile chyba zły dobór słów i mógł wprowadzić w błąd. Poprawkę zawdzięczam Anecie Sidorowicz – liderce Warszawskiej grupy. Rozwinęła się znajomość, i dzięki niej poznałem innych liderów. W wielkim skrócie. Dowiedziałem się że w rozdzielaniu funduszy miedzy grupy uczestniczyło PDG, i grupy regionalne zostały z niezapłaconymi fakturami. Smaczku temu dodaje, że na samym początku działalności była debata na ten temat. Michał był w Warszawie rozmawiał tam z kimś etc. W każdym bądź razie jako PDG ustaliliśmy, że nie wchodzimy w to, bo to za duża odpowiedzialność. Koordynowanie grup regionalnych. Teraz dowiedziałem się, że jednak org odpowiadała za fundusze grup…

Koniec końców…

Już po fakcie dowiedziałem się o całej sytuacji z konferencją Techfest. Michał zerwał kontakt również z Mateuszem, gdy ten mu zwrócił uwagę, że pieniądze na koncie są na konferencję – żeby ich nie wybierał. Od tego czasu nie ma żadnego kontaktu z szefem. Komórki milczą, stacjonarka nie odpowiada, otwiera jego tata, a Mateusz został z niezapłaconymi fakturami… między innymi za telefon.

Kasa zniknęła, Mateusz złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ktoś z forum WSS o którym pisałem we wpisie do którego linkowałem wyżej też tak postąpił. Nieoficjalnie wiem, że pozwów jest więcej.

Ja wykosztowałem się na prawnika, żeby dowiedzieć się co mi grozi za coś czego nie zrobiłem – w jakim stopniu odpowiadam za postępowanie Michała. Na szczęście nie odpowiadam, owy papierek mnie chroni. Dodatkowo konto w banku z którego zniknęły pieniądze było założone już „po mnie”, i założone jest tylko na Mateusza, Michała i jego mamę.

Tak to wygląda od środka, od tej drugiej strony.  Też pokrzywdzonej, bo jak nazwać ludzi którzy zaufali w dobre intencje, a teraz będą ciągani po sądach?!

Hosting

Posted by Adam on 07 maja, 2009
Internet, Prywatne, Serwery / No Comments

Dokonało się. W końcu przeniosłem ostatnią witrynę ze starego serwera. Jednocześnie ostatecznie pożegnałem się z Panami z 8p.pl. Swoją drogą kilka dni temu 8p zostało kupione przez jakąś firmę z Krakowa. Bardzo dobrze pracowało mi się na ich sprzęcie, wszystko chodziło bardzo dobrze z drobnymi wyjątkami które jednak potwierdzały tą regułę.

Garść statystyk. W najlepszym momencie na moim koncie siedziało 27 domen podpiętych z 50 subdomenami oraz 2 zaparkowane. Całość zajmowała 2 Gb, i generowała do 20 Gb ruchu miesięcznie. Najwięcej ruchu wygenerował wykop effect, w ciągu kilku godzin poszło w diabły ponad 10 Gb transferu. Serwer wysiadł przez 2 lata 2 lub 3 razy – wysiadł tj nieodpowiadał dłużej niż 30 min. I to tyle. Na koniec podziękowania za wielokrotną pomoc byłemu właścicielowi hostingu, Panu Arkowi. Odpisywał nawet koło 12 w nocy! I to tyle. Skończyło się. Kropka.

nu…? no co?

Posted by Adam on 30 kwietnia, 2009
Prywatne / No Comments

…a scenariusz miał być taki:

-zaspamuję,
-przyjadę,
-zabiję,
-zgwałcę.

I co? I gówno… (na wykopie była by wersja „iChuj”)

Google – Urodziny Samuela Morse’a

Posted by Adam on 27 kwietnia, 2009
Ciekawostki, Google, Przydatne / No Comments

Dzisiaj na stronie głównej Google, mamy ciekawy doodle. Zacznijmy od tego co to są doodles? Doodle to „loga od święta”. Rysownicy Google robią „przeróbki” loga, z okazji różnych świąt. Czasem świąt o których zwyczajnie się nie pamięta. Takie przykładowe są tutaj pod tym adresem. Dzisiejsze dotyczy Samuela Morse’a. Gościa który w 1832 roku wymyślił/wynalazł (jak zwał ak zwał) Alfabet Morse’a. Przyznam się że za jednym z ostatnich wykopów… nauczyłem się morse’a. Tak w zasadzie dla fanu, a kto wie… może kiedyś się przyda.

google_morse

Być albo nie być vs. Idę albo nie idę

Posted by Adam on 22 kwietnia, 2009
Na luzie, Śmieszne, Video, Zabawne / No Comments

Polska scena rozrywkowa, bo inaczej tego nazwać nie idzie – kwitnie. I bynajmniej nie mówię tutaj o jakichś „show” w telewizji pokroju tańca z gwiazdami, jak oni śpiewają lub innych tego typu telewizyjnych „time waster’ów”. Mowa tutaj o sposobie reprezentacji Polski przez „zwykłych” ludzi. Choć określenie zwykłych w tym przykładzie to karygodne niedomówienie. Oni są NIEzwykli(po głębszym… zastanowieniu). Wszyscy inni dawno polegli by już na polu chwały, a ONI dzielnie się trzymają. Powiadają że w piciu nie ma lepszych od Polaków i Rosjan… coś w tym jest.

Na koniec wypada jeszcze dodać dowcip:

Spotykają się w barze – Polak z papugą na ramieniu i Arab z wężem przewieszonym na szyi.
Czy jesteś w stanie wypić szklankę spirytusu? – pyta z zainteresowaniem Arab.
Jak mi ktoś postawi, to wypiję – odpowiedział Polak.
Arab postawił, a Polak gul,gul…, wypił do dna.
Niesłychane. A jak ci postawię drugą szklankę, to też wypijesz? – zapytał Arab.
Jak mi postawisz, to czemu nie – odpowiedział bez zająknięcia Polak.
Arab postawił mu kolejkę, a Polak …gul, gul…
A jak ci postawię jeszcze jedną kolejkę, to co? – Arab.
Na co odzywa się papuga:
I trzecią i czwartą, i wpierdol dostaniesz, i tego robaka Ci zjemy …

Jura… sick park

Posted by Adam on 19 kwietnia, 2009
Absurd, Prywatne / 8 komentarzy

Dzisiaj wypadł nam wypad na jure. Czerwono Biała strzała się wykazała. W zasadzie to byłty 2 strzały. Czerwony Matiz i białe Seicento(ot taki nowy nabytek).A do kompletu (nie)skończona idiotka w czarnej Mazdzie! W mieście 30-40, poza miastem 60.. jak zaczynało się ją wyprzedzać, to sie suka rozpędzała i nie pozwalała wyprzedzić. Szybko jednak koledzy w BE-EM-CE jej pokazali kto rządzi na drodze. Mili panowie z tych dresów :P